Witam wszystkich odwiedzających :) Dziś krótki foto raporcik z sobotniego spotkania w Rzeszowie, gdzie kolejny raz gościłyśmy u Moni-Vivy w przemiłym, choć nieco okrojonym składzie. I od razu dziękuję Joasiuni za zdjęcia, bo podróżując komunikacją publiczną i z dłuższym spacerkiem w planach nie brałam swojego aparatu. Odzwyczaiłam się od jazdy autobusami, jak zwykle źle zniosłam podróż PKSem a bus nas nie chciał zabrać, więc na wstępie miałyśmy godzinne opóźnienie. potem jeszcze okazało się, że na giełdę kwiatową, na którą wybrałyśmy się z Agatką jest trochę dalej, niż przewidziałyśmy, i zafundowałyśmy sobie godzinny spacer - ale warto było, niestety zdjęcia zakupów nie posiadam. W każdym razie teraz będzie u mnie faza na kwiatuszki :P po tych wszystkich przygodach dotarłyśmy w końcu na spotkanie trochę spóźnione i zadyszane, ale w świetnych humorach!
**********
Hello everyone who is reading anything and not only looking at pictures. Today a short story and a lot of pictures form Saturday's meeting in a nearby town where we were invited again by Viva. The two of us decided to use public communication this time, which turned out to be quite a bad idea after all. First, our sheduled bus was full and we didn't get a place, we had to wait for another one that goes slower, so to start with, we were about an hour late. Then, the shops we decided to go to turned out to be much fatrher than it looked at the map, so we enjoed an hour-long walk - NOT. Luckily, it was worth it, and we ended up wit our bags full of goodies with quite decent prices - so expect to see a lot of flowers and stuff in the following weeks. Finally we arrived to the meeting late and tired, but in a good mood, happy to see our scrappy friends. And in theis place I want to say "thank you" to Joasiunia, who took most of the pictures as I decided to leave my camera at home this time.
Jak zwykle, pierwsza moja myśl na widok wybranych przez gospodynię kolorów - "A weźcież to ode mnie!" / Sharing the prepared kit and materials
Ale jak już się rozpędziłam, to koniec końców zrobiłam DWIE karteczki - no przecież nie mogłam zmarnować tych guziczków :P Joasia miała rację co do przypływu weny po spożyciu :P / After the first card I looked at the pile of unused stuff and decided it's not fair to leave them, and suddenly "click" and I made another one!
Tutaj część składu przy pracy. / Here we are at work
A tutaj relaks przy pracy. Oj, było powodów do świętowania tym razem, było! /And here we are relaxing after work. Ther was more than one reason to celebrate :)
A to już efekty naszych starań w komplecie. / Here are all the projects together:
A to już moje karteczki dopieszczone i sfotografowane w domu: / and close-ups of my cards.
Robiłyśmy też skrapy na wymianę, ale nie posiadam zdjęć niestety. / We also prepared projects/LOs for a swap, but unfortunatelly I have no pictures of them :(
********
Aha, no i jeszcze przepis o który dziewczyny prosiły: /And a recipe girs asked for:
Babeczki marchewkowe/Carrot Wheat Germ Muffins ( z kart "Great American Recipes")
1 szklanka mąki
1/4 szklanki zarodków pszennych
1/2 szklanki cukru
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki cynamonu
1/4 łyżeczki soli
3/4 szklanki oleju
1/2 szklanki jogurtu lub maślanki
2 jajka
1 szklanka startej marchwi
1.2 szklanki orzechów ( w oryginale brazylijskich, ja używam różnych)
W blenderze wymieszać wszystkie składniki za wyjątkiem marchwi i orzechów, ubijać 1 minutę na wysokich obrotach, dodać pozostałe składniki, wymieszać. Piec w foremkach na babeczki - ciasto jest wilgotne, nie upiecze się w wysokiej formie - przez około 20-25 minut w temperaturze około 200*C.